Są różne tragedie w dziejach ludzkości. Są miejsca, które uchodzą za przeklęte.
Jest Zurab Tsereteli. Człowiek, który jest w stanie odmienić każdy zakątek świata. W jedno z wyżej wymienionych.
Wprawieni w bojach z Wschodnią częścią Europy, gdy widzą personalia Zurab Tsereteli, to wiedzą, że Gruzin. Jeszcze bardziej wtajemniczeni, wiedzą, że artysta. I że należy uciekać.
Jest Zurab Tsereteli. Człowiek, który jest w stanie odmienić każdy zakątek świata. W jedno z wyżej wymienionych.
Wprawieni w bojach z Wschodnią częścią Europy, gdy widzą personalia Zurab Tsereteli, to wiedzą, że Gruzin. Jeszcze bardziej wtajemniczeni, wiedzą, że artysta. I że należy uciekać.
Kocham Gruzję za kilkaset rzeczy. Niestety, żadną z nich nie jest sztuka. W dużej mierze z racji położenia na mapie świata, Gruzja zawsze żarła ogon tendencji kulturalnych w każdej chyba możliwej dziedzinie - czy to film, czy muzyka, czy literatura, to szału nigdy nie było. Jeżeli zdarzało się tam coś ciekawego, to twórca dokładał starań, żeby dać dyla z ojczyzny. Jakimś cudem gruziński balet jest rewelacyjny. Najciekawszym gruzińskim artystą jest Pirosmani, który to umarł w nędzy, a wcześniej pomalował trochę obrazków z życia. Wszystko to wpada w kategorię sztuki naiwnej. Gruziński film? Jezu. Muzyka? Litości. Literatura? O, to jest jakaś gruzińska literatura po Szoscie Rustavelim? No mają Stalina, który ma na koncie trochę książek, ale ich popularność jest znikoma (a kilkadziesiąt lat temu to musiały być nieziemskie nakłady, patrzcie jak się sprawy zmieniły).
Jednak największym hitem eksportowym Gruzji został Zurab Tsereteli. To trochę tak jak koszulki Nike są hitem eksportowym Bangladeszu.
Jednak największym hitem eksportowym Gruzji został Zurab Tsereteli. To trochę tak jak koszulki Nike są hitem eksportowym Bangladeszu.
Nieco dziwiło mnie to, że mimo napięć na linii Tbilisi-Moskwa, Zurab jest artystą cenionym w Rosji do tego stopnia, że ma dwa muzea, oba w dość centralnych częściach miasta. Po wizycie w jednym z nich zrozumiałem wszystko.
Zurab Tsereteli urodził się w 1934 roku. Jednak w jego muzeum dane jest nam podziwiać głównie dzieła, które powstały w ciągu ostatniej dekady. Część malarska zajmuje trzy piętra, na każdym możemy cieszyć się dość pokaźną ilością jego prac. Są one... interesujące.
Zurab Tsereteli urodził się w 1934 roku. Jednak w jego muzeum dane jest nam podziwiać głównie dzieła, które powstały w ciągu ostatniej dekady. Część malarska zajmuje trzy piętra, na każdym możemy cieszyć się dość pokaźną ilością jego prac. Są one... interesujące.
Nie no, po prawdzie to jest totalna sraczka artystyczna: namaluję kolegę! O, i tę babę ze sklepu! I tamtych też namaluję! Dobra, to jeszcze namaluję Tbilisi. O, a teraz Pirosmaniego malującego, będzie intertekstualność! I Modiglaniego dowalę. O, a teraz Chaplina, bo mi się podoba. O, i ludzi z osłami. Ile mi to zajmie? A ze dwadzieścia minut i jest! I niech wszyscy widzą, niech te obrazy mają po jakieś dwa metry na metr. Paleta kolorów? Dla daltonisty, wszystko wrzeszczy, rozdzielczość VGA 16 kolorów.
Na jednym z półpięter można cieszyć się dziełami wodza w miniaturze. W skali 1:10 wyglądają naprawdę dobrze, ciekawie. Niemal jednocześnie powiedzieliśmy:
- Jak to się zmniejszy, to nie jest aż tak ohydne.
Jednak większość nie jest zmniejszona.
Cała sekcja malarska nie mogła przygotować nas na rzeźby. Te pojawiały się między obrazami, są też przed wejściem, ale wydawały nam się umiarkowanie groźne.
- Jak to się zmniejszy, to nie jest aż tak ohydne.
Jednak większość nie jest zmniejszona.
Cała sekcja malarska nie mogła przygotować nas na rzeźby. Te pojawiały się między obrazami, są też przed wejściem, ale wydawały nam się umiarkowanie groźne.
A to siedzi Pasternak, a to jakiś badziewny Puszkin, trochę Kolumba. Potem zaś przeszliśmy do ogródka i zobaczyliśmy inne rzeźby Zuraba.
Nie ma na to słów.
Bizantyjski przepych.
Słowiańska dusza rodem z Kaukazu.
Jaja jak globusy.
Możemy się tylko nieśmiało domyślać, że Zurab jest finansowany z naszych podatków. Ilość materiału jaką zmarnował idzie w tony. Efekty jego prac są mizerno-żałosne, chociaż jest to taki odlot, że w sumie warto.
Jest wszystko - aligatory, carowie, Napoleon, wilk, który wygląda jakby się masturbował, dość dużo ryb, a przede wszystkim jest Putin w stroju dżudoki.
Oniemieliśmy na dobre kilka minut.
Gdy chwilę temu miałem u dorosłych lekcję o opisywaniu miast, wrzuciłem temat: jaki jest najładniejszy pomnik w Moskwie? Od czterech osób dostałem dwadzieścia odpowiedzi. Odwróciłem więc sprawę i poprosiłem o wskazanie najbrzydszego pomnika Moskwy. Pełna zgodność: Piotr I na rzece. Naprawdę, warto przyjechać do Moskwy, żeby zobaczyć jaki syf postawiono dość blisko centrum. Jest to jeden z najwyższych pomników świata. Chodzą opowieści, że Zurab to zrobił na 1992, rocznicę odkrycia Ameryki przez Kolumba. Jednak gdy w NY zobaczyli to cudo, które miało być większe od Statuy Wolności, to kazali artyście iść na spacer i podziękowali. No więc Zurab pobłąkał się po paru miastach USA, bo jak nie NY, to może chociaż Ohio. Ale okazało się, że i w Ohio tego nie chcą. No więc Zurab pomyślał, a potem poszedł do władz Rosji, że ma tu taki projekt pomnika Piotra I, który to przecież słynął z pasji do morza i floty. Ktoś to klepnął i postawili. W pobliżu jest Muzeon, cmentarz upadłych pomników, więc można powiedzieć, że jest to pewne dopełnienie.
Można powiedzieć, że USA nie udało się zrazić wielkiego artysty do siebie. Obecnie realizowany jest inny pomnik Kolumba, w Puerto Rico. A drugi jest w Sewilli, w ten sposób mają symbolizować łączność między kontynentami. Oni tam jeszcze wierzą, że dzięki temu pomnikowi turyści będą do nich przyjeżdżać. No cóż, głupota nigdy tanio nie wychodziła.
Na koniec przejrzałem sobie książkę o pomniku Zuraba dla ofiar wojen i terroryzmu. Jako jeden z przykładów na ten podano zamachy w Riazaniu. Dopóki u Zuraba piszą takie cuda i robi Wołodię w stroju dżudoki, to może być spokojny o pieniądze.
Po części malarskiej byliśmy podłamani - 250 rubli za twarz w pizdu. Jednak gdy przeszliśmy w plener i zobaczyliśmy rzeźby autorstwa Zuraba, to nam przeszło.
Na pierwszym miejscu atrakcji do odwiedzenia w Moskwie nadal jest muzeum Garmoszki. Tsereteli otrzymuje od nas srebrny medal.
Czego nie spalicie i czego nie wciągniecie w nozdrza, to nawet nie zbliżycie się do poziomu postrzegania świata przez Zuraba Tsereteli.
Można powiedzieć, że USA nie udało się zrazić wielkiego artysty do siebie. Obecnie realizowany jest inny pomnik Kolumba, w Puerto Rico. A drugi jest w Sewilli, w ten sposób mają symbolizować łączność między kontynentami. Oni tam jeszcze wierzą, że dzięki temu pomnikowi turyści będą do nich przyjeżdżać. No cóż, głupota nigdy tanio nie wychodziła.
Na koniec przejrzałem sobie książkę o pomniku Zuraba dla ofiar wojen i terroryzmu. Jako jeden z przykładów na ten podano zamachy w Riazaniu. Dopóki u Zuraba piszą takie cuda i robi Wołodię w stroju dżudoki, to może być spokojny o pieniądze.
Po części malarskiej byliśmy podłamani - 250 rubli za twarz w pizdu. Jednak gdy przeszliśmy w plener i zobaczyliśmy rzeźby autorstwa Zuraba, to nam przeszło.
Na pierwszym miejscu atrakcji do odwiedzenia w Moskwie nadal jest muzeum Garmoszki. Tsereteli otrzymuje od nas srebrny medal.
Czego nie spalicie i czego nie wciągniecie w nozdrza, to nawet nie zbliżycie się do poziomu postrzegania świata przez Zuraba Tsereteli.