W Polsce historia ta skończyłaby się nieco inaczej. Starszym wjebaliby karę, odebrali prawa, obciążyli kosztami interwencji, zrobili program o wyrodnych rodzicach i zaprosili tłum ekspertów, którzy wspominaliby o tym, że też bywali głodni w dzieciństwie, a ich dziadkowie za Niemca i Ruska, a zresztą można jeść szczaw i mirabelki. Gdyby jakiś policjant oszalał na tyle, żeby coś dzieciakowi przynieść, to potem miałby naganę z wpisem do akt, a już jakby pojechał tam radiolą, to ło jezu, benzyna przecież się zmarnowała! Inna sprawa, że polski siedmiolatek wie, że od policji to jak najdalej. Mógłby więc zadzwonić po księdza. Ten by na pewno bardzo chętnie przyjechał, zwłaszcza po usłyszeniu 'bo ja jestem sam w domu' tylko istnieje ryzyko, że raczej zrobiłby dziecku gimnastykę poranną niż dał jedzenie.
Istnieją takie straszne momenty w naszym życiu, gdy orientujemy się, że Chiny potrafią być lepsze dla człowieka niż pewien kraj Unii Europejskiej.