Ja wiem, że 'wszyscy' wszystkim mówią od dawna, że narkotyki są złe i że w ogóle to bardzo dobrze, że Chiny to robią. Problem, że jakoś 'wszyscy' mówiąc o tym zaciekle opowiadają, że w życiu tego świństwa nie brali i nie wezmą, co czyni z nich dość wątpliwej jakości ekspertów. Narkotyki są złe, i tyle. I to samo myślą tutaj. Rozmiar dyletanctwa widać było przy opisywaniu testów, a właściwie przy po prostu podawaniu wiadomości, że testują. Zwykły test z moczu naprawdę nie jest bardzo miarodajny, a znowu pobieranie włosów i szpiku jest cholernie kosztowne, niemniej bardziej wiarygodne. Przy tym LSD i tak nie wyłapie.
To trochę tak jak z bramkami do metra za czasów Hu Jintao. Wprowadzili je w metrze w Pekinie z okazji olimpiady. Potem nagle zdecydowano, że wszystkie większe miasta bardzo ich potrzebują. Zięć wodza zarobił FORTUNĘ na zleceniach rządowych, bo - niespodzianka - to on je robił. Tak zgaduję, że z tymi testami jest podobnie - pewnie nie szły (bo rodzicom raczej do łba nie trafi, że dziecko może jarać, do tego prawdopodobieństwo, że jara, jest naprawdę niskie), więc wymyślono taką akcję.
No i co? Kto wstanie i powie, że jest przeciwko? Wolne media, internet, czy może opinia publiczna?